poniedziałek, 30 grudnia 2013

08. ,,Zakochana w Austinie"

08. ,,Zakochana w Austinie"

Minął miesiąc, a ja ciągle czuję coś do Austina. Blondas juz dawno wyzdrowiał. Kiedy się o tym dowiedziałam, cieszyłam się jak głupia. Jestem zakochana... Zakochana w Austinie. Wow, jak to fajnie brzmi. Zakochana w Austinie. Wow. Raju, powtarzam się.
Avril czuje się lepiej, od czasu tego wypadu na basen. Zdecydowała, że będzie wychowywać to dziecko. Sama, dopóki nie pozna kogoś ,,normalnego", jak mówi. Jest szczęśliwa. Cieszę się, że tak się to potoczyło. 
Opowiedziałam jej o Austinie. Ta zapytała:
- A jak on się wobec Ciebie zachowuje? 
- Jak zwykle - westchnęłam.
- Przyjaźń. Żadnych oznak miłosnych.
- A ty? 
- Ja chyba tak samo.
- No, właśnie. Jest możliwość, że on też Cię kocha, ale nie pokazuje tego - tak, jak ty. 
- No, właśnie! Dlaczego ja na to nie wpadłam?
- Bo miłość ogłupia - roześmiała się siostra. 
- Opowiadałaś o tym Ludmile? 
- Tak. Ona sądzi, że może z nas być piękna parka - westchnęłam.
- Jednym słowem - nie pomaga Ci.
- Y, y - pomachałam przecząco głową. 
- Wy jesteście młode i wielu spraw jeszcze nie wiecie, nie odkryłyście. A zwłaszcza, jeśli chodzi o miłość. To dlatego Ludmiła nie potrafi Ci pomóc.
- A ty? Twój pierwszy chłopak to był Patrick, co nie? 
- Tak, ale mam za sobą flirty i zakochania - Avril puściła do mnie oczko. 
- A teraz wybacz, ale muszę się zapoznać z dodatkowymi informacjami o stanie błogosławionym.
Roześmiałyśmy się, po czym Avril poszła do siebie do pokoju.
Zostałam sama. Sama, z myślami kłębiącymi się w mojej głowie. Czy Austin mnie kocha? Bo ja jego bardzo, najbardziej na świecie. Czy jest z tego szansa na miłość? Jakakolwiek, najmniejsza? Nawet 0,5%? O rany, to wszystko jest takie trudne i skomplikowane! Miłość nie jest w ogóle piękna. 
Westchnęłam. Nudziłam się, miałam dość. Akurat zadzwonił Dez. Ten to ma wyczucie czasu!
- Halo? - rzuciłam.
- Kopyta Ci walą - odparł Dez.
Roześmialiśmy się.
- I właśnie tego mi było trzeba! - powiedziałam.
- Czego? - nie zrozumiał rudzielec.
- Porządnego kawału.
- Ale to był tylko początek. Dzwonię do Ciebie, żeby Cię porządnie rozbawić. I udaje mi się. A więc jedziemy. Przychodzi do lekarza baba z żabą na głowie. Lekarz się pyta: ,,Co pani dolega?". A żaba na to: ,,Coś takiego mi się do pupy przykleiło!". 
I znowu śmiech. Ah, ten Dez to jest niesamowity.
- Rany, Dez, jesteś wspaniały - powiedziałam.
- A mówią, że wariatów nie trzeba na tym świecie - Dez posmutniał.
- Ja tak nie uważam - powiedziałam szybko.
- Tym lepiej - odpowiedział rudzielec.
- Dobra, Ally, muszę kończyć. Matka mnie woła.
- To pa!
- Pa! - odpowiedział Dez.
I na tym skończyła się nasza rozmowa.
Postanowiłam, że pójdę się przejść po parku. Wzięłam torebkę, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, pożegnałam się z rodziną i wyszłam. Gdy spoglądnęłam, zauważyłam, że Avril otworzyła okno, wygląda przez nie i mi macha. Również jej pomachałam i wyszłam za bramkę, po czym na ulicę. Nie zauważyłam jednak ogromnego, rozpędzonego, czerwonego samochodu. Ostatnie, co pamiętałam, to ciemność i krzyk Avril.

2 komentarze:

  1. BOŻE!!!!!!! to straszne :'( biedna ALLY :(
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. CO CO CO CO co się stało ally

    OdpowiedzUsuń