Wstałam o godzinie 6.45. Spojrzałam na kalendarz. Westchnęłam. Piątek. Dlaczego nie może być już sobota?!
Poczłapałam do łazienki. Umyłam się i wróciłam do pokoju. Wybrałam fioletową koszulkę i granatowe rurki. Prędko się w to ubrałam. Przyleciałam znów do łazienki i pofalowałam swoje włosy. Gdy wpadłam do kuchni, Avril robiła śniadanie.
- Cześć, siostra - powiedziała.
- Hej - popatrzyłam na zegarek, po czym wykrzyknęłam:
- Już 7.20?!
- Cicho, cicho, bo rodziców obudzisz - zaśmiała się Avril.
- To oni jeszcze śpią? - moje zdziwienie było przeogromne.
- Tak - dodała Avril.
- Mają wolne.
- Ale im fajnie - westchnęłam.
- Avril, dawaj to śniadanie!
- OK, OK - powiedziała ze śmiechem Avril, ,,rzucając" mi pod nos kanapki z szynką.
- A to do szkoły - i dostałam w twarz czymś owiniętym folią.
- Aua! - powiedziałam z udawaną złością.
- Ups... Sorry - powiedziała moja siostra, chichocząc.
- I jedz już, bo 7.25 na horyzoncie!
- Aaaaa! - krzyknęłam i zajęłam się pałaszowaniem śniadania. Po paru minutach poleciałam z foliowym zawiniątkiem do swwojego pokoju, wrzuciłam do plecaka i zbiegłam do przedpokoju. Ubrałam swoje niebieskie trampki.
- Pa, siostra! - rzuciłam.
- Pa! - odpowiedziała Avril.
A ja pognałam do szkoły.
*W szkole*
Przyszłam do szkoły. Przebrałam się w szatni i podążyłam pod salę nr. 16, gdzie miała odbyć się moja pierwsza lekcja - matematyka. Uh, jak ja nienawidzę matematyki!
- Hej, Ally - usłyszałam czyjś głos. Odwróciłam się. Był to głos Austina.
- Cześć - mruknęłam zrezygnowana.
- A czegoś ty taka smutna?
- Bo jest matma - westchnęłam.
- A gdzie są Trish i Dez? - zmieniłam nagle temat.
- Przy sklepiku. Chcą coś kupić. Nie wiem, co - odpowiedział chłopak.
Zadzwonił dzwonek. Ustawiliśmy się pod klasą. Przybiegli wściekli Trish i Dez. Kiedy już się za nami ustawili, Trish powiedziała:
- No widzisz, kretynie, przez ciebie nic nie kupiliśmy.
- Wypraszam sobie, Trish! Nie masz prawa za wszystko mnie obwiniać!
- Psst... Idzie matematyczka - uciszyła ich Jennifer z naszej klasy.
I miała rację. Pani Palvetto otworzyła salę i wpuściła nas do klasy. Sprawdziła obecność i powiedziała:
- Pewnie jesteście ciekawi, jak Wam poszły sprawdziany.
- Taaak! - odpowiedziała chórem klasa.
- To dobrze, bo akurat je mam.
Westchnęłam. Oj, na pewno ten test nie poszedł mi dobrze...
- Czytam oceny - zaczęła pani Palvetto.
- Jennifer - dobry. Alice - bardzo dobry. Stephen - minus dobry. Dezmond - dopuszczający. Patricia - plus dostateczny. Alyson - minus dostateczny. Austin - plus dobry...
Kiedy usłyszałam, że mam minus tróję, okropnie się przeraziłam. Nic już do mnie nie docierało. Kurczę, jak ja o tym powiem rodzicom?!
- I Mike - dobry. Informuję, że można poprawiać tylko jedynki i dwójki - powiedziała pani Palvetto.
- A dostatecznych nie? - spytała Trish.
- Nie.
- Nawet minus dostatecznych? - wyjąkał Toby, króry miał taką samą ocenę, jak ja.
- Nawet - dodała pani Palvetto.
- Dobrze, zapiszcie temat lekcji...
Okropność. Chciało mi się płakać. Może, gdybym mogła poprawić, nie powiedziałabym rodzicom o tej ocenie, ale o poprawionej, i np. poprawiłabym na cztery, i powiedziała: ,,Mamo, tato, mam cztery z testu z matmy"! Ale nie. Tak się nie da zrobić. Niestety. Myślę, że powiem o tej ocenie Avril. Ona mi pomoże. Zawsze mi pomagała.
*W domu*
- A więc masz minus tróję ze sprawdzianu z matmy - powiedziała Avril.
- Tak - powiedziałam.
- I nie możesz jej poprawić?
- Tak.
- Cóż, masz dwa wyjścia. Albo powiedzieć rodzicom, albo ubłagać nauczycielkę na poprawę i wykuć to porządnie.
- Nie da się ubłagać pani Palvetto. Próbowałam, kiedy miałam plus trzy z kartkówki. Nie udało się. Wielu innych próbowało i też nie dali rady - westchnęłam.
- A więc pozostaje jedno wyjście - powiedzieć o tym rodzicom - rzekła Avril.
- Nie umiem! - krzyknęłam.
- Nie dam rady! Dadzą mi karę, nie pozwolą spotykać się z przyjaciółmi! Zabronią mi śpiewać...
- Myślisz? - spytała Avril.
- Nie rób z nich potwora. Oni nie są aż tak straszni.
*Godzinę później*
- Pięknie, po prostu pięknie! Minus trzy ze sprawdzianu! Pierwsza klasa, no normalnie pierwsza klasa! - mówiła moja mama z ogromnym sarkazmem.
- Twoje oceny z matematyki są fatalne! - stwierdził ojciec.
- Same minus czwóry, jedna plus trója i teraz minus trója, wiesz, co ci wychodzi?! Plus trzy! Pożegnaj się z wyróżnieniem, moja panno!
- I z instrumentami i komputerem! - dodała mama.
- Ej no, to nie fair! - krzyknęła Avril.
- Owszem, co do komputera mogę się zgodzić, ale nie instrumenty! Chcecie jej zabrać coś, co kocha za karę?
- Właśnie tak! - powiedział ojciec.
- Nauczy się i weźmie do nauki.
- Ale... - zaczęła Avril.
- Daj spokój, Avril, to nie ma sensu - zwróciłam się do niej, po czym do rodziców:
- Dobrze, wasza kara jest słuszna. Przepraszam. Wezmę się do nauki - udawałam pokorną dziewczynkę, a w rzeczywistości się we mnie gotowało. Avril miała rację! Jak oni mogą?! Zabierać mi to, co kocham?! Za karę! Nie chciałam jednak zaostrzać konfliktu.
- Dobrze, idź do swojego pokoju uczyć się matematyki - powiedziała mama.
Spełniłam jej polecenie. Uczyłam się matmy aż do czasu, kiedy tata zawołał mnie na kolację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz